Choinkowe wspominki
I znów oczekiwanie na Boże Narodzenie. Czas adwentu, refleksji, wzruszeń. Jak co roku ulegamy pokusie coraz to nowych świątecznych błyskotek, coraz to bardziej wyszukanych ozdób. Zazwyczaj w biegu. Szukanie prezentów, szykowanie stołu wigilijnego.
Może warto zatrzymać się i powspominać, przywołać magiczne chwile. Każdy ma swoją zapamiętaną opowieść. Taką najbardziej wzruszającą. To może być zapach, smak, atmosfera przedświąteczna, tradycje rodzinne, wspólne wyprawy i rozmowy, niezwykła chwila, rodzina i przyjaciele. Albo ktoś całkiem nieznajomy. Drzewko pachnące lasem, rozświetlone kolorowymi światełkami i ulubione bombki. Stare ozdoby, fotografie, kartki. Święty Mikołaj, tajemniczy pan z białą brodą, czasem przypominający kogoś bliskiego. Magia sianka pod obrusem. Puste a może zajęte miejsce przy stole. Zniecierpliwienie, kiedy w końcu ta pierwsza gwiazdka zaświeci. Anioły na święta, papierowy łańcuch, kolędowanie. Przeróżne przed i świąteczne historie. Wzruszające i żartobliwe, goszczące w naszych domach i życiu. Jakie są wasze opowieści?
Można je zapisać na specjalnych świątecznych kartkach. I razem tworzyć Choinkowe wspomnienia w wypożyczalni kłodzkiej biblioteki. Będzie wspólne pamiątkowe drzewko. Każdy może je ożywić – podarować – zawiesić – dodać coś indywidualnego. Dawną ozdobę, ulubioną bombkę, swoją świąteczną historię, życzenie do adwentowego łańcucha. Skąd pomysł? Przeglądając różne pamiątki znalazłam teksty pani Marii. Znanej wszystkim nauczycielce języka polskiego i historii, animatorce życia kulturalnego w kłodzkim Klubie Seniora i felietonistce. W każdym numerze Gazety Prowincjonalnej był jej artykuł – wspomnienie, przypomnienie. Pani Maria Drozdowska, urocza drobna starsza pani często karmiąca gołębie, bardzo oczytana, szykowała niecodzienne prezenty. Przyjaciół obdarowywała swoimi opowiadaniami. Mam ich kilka. Pani Marii nie ma już wśród nas. Odeszła 6 lat temu. Zostało piękne bożonarodzeniowe wspomnienie. Zapraszam serdecznie do lektury i do grudniowej choinkowej zabawy. Oczywiście, jak nakazuje tradycja, z workiem niespodzianek. Wiadomo, książkowych.
Święta
Kiedy zaczynał się adwent przybywały pudła z przechowanymi ozdobami na choinkę. To już były święta i kolędy. Uczenie się kolęd to wielka radość. A te ozdoby, łańcuchy z kolorowego papieru i te z kolorowych bibułek i słomki. Żadna kupowana ozdoba nie sprawiła takiej radości. Długi ciemny wieczór, a w domu radośnie. No i oczekiwanie na Mikołaja. „Święty Mikołaju, przynieś mi coś z raju” – modliliśmy się. Bo zachwianie wiary w takiego Mikołaja nastąpiło u mnie w wieku 10 lat. Spowodowane zostało słowami koleżanki. Był to wstrząs. Ale przedświąteczna aura pozostała. Trudno wyrazić słowami tyle radości.
Sam dzień wigilii – taki inny od wszystkich! Siano pod obrusem a po opłatku kolęda „Anioł pasterzom mówił”. I kolędy po każdym prawie daniu. A było ich sporo. Barszcz z uszkami, zupa grzybowa, kapusta z grzybami, ryba smażona, pierożki z suszonymi śliwkami. Dużo tego, a najważniejsze – to kutia z pszenicy, miodu, maku i kompot z suszonych owoców. I urok kolęd! Nic nie odtworzy tych wigilii.
Święta, to pamięć o ludzkim sercu, za które chciałoby się ofiarować swoje najlepsze uczucia.
Maria Drozdowska
PS. Przepraszam za formę! Mikołaj przeprasza, że przynosi to ubogie pismo do Biblioteki dla p. Marioli.