Baśnie na nowy rok czyli Mietek Kowalcze w cyklu: tygodniowe lektury
Powinniśmy zachować czytelniczą poprawność i zachęcać do przeczytania w tym tygodniu tego, co poleciła nam Pierwsza Para, ale sądzę, że większość z nas książki Sienkiewicza traktuje jako miłe wspomnienie lub uzupełnienie w tym lepszym przypadku albo jako okropny przymus w gorszym (czytaj: szkolnym) przypadku. Niech nas zainspiruje nie sobota - 3 września, ale czwartek - 1). Początek roku szkolnego. I na tę okazję coś klasycznego, coś przede wszystkim dla młodszego czytelnika lub słuchacza. Na ten tydzień wybieramy więc baśnie. Czeskie. W Polsce trochę mniej znane, ale nasi sąsiedzi Czesi teksty Bożeny Niemcowej traktują jako niezwykle ważną spuściznę, lekturę (super)obowiązkową. W żaden sposób nie udaje się ich przekonać, że Andersen, że bracia Grimm, że w wielu miejscach powstawały znakomite baśnie. Niemcowa jest najlepszą baśniopisarką. I tyle. A jeszcze te niezliczone biograficzne opowieści, ślicznie po czesku ubarwiane jako dowody na wielkość pisarki. Choćby te dotyczące koligacji z księżną Katarzyną Żagańską, albo te pokazujące niezależność wobec męża, czy z innej sfery - mówiące o próbach "biznesowego" podejścia do spraw wydawniczych autorki "Baśni czeskich dzieci". Naturalnie każdy przekaz z niezbędnymi dodatkami o ważności czeskiego romantyzmu w literaturze europejskiej. Żeby streszczaniem zanadto nie zepsuć przyjemności czytania (lub słuchania) jako materiał do "zachętki" wybierzmy tekst spoza zestawu, który wybrano do polskiego tłumaczenia - zresztą wydanie ma już wiele lat! Mam na myśli "Siedem kruków" (Sedmero krkavců) - baśń bardzo charakterystyczną dla pisarstwa Bożeny Niemcowej. Oto mama siedmiu synów potrzebuje ciszy, żeby porządnie przygotować wypiek chleba, ale chłopcy nieznośnie urwisują i słyszą, po kolejnym nieskutecznym upomnieniu, żeby się zamienili w kruki. I tak się dzieje. Ciąg dalszy znamy z kilku wersji. Aż do szczęśliwego zakończenia. Na co zwrócili mi uwagę czescy znajomi, na jakie ciekawe odmienności? Najpierw reakcja męża po tym, gdy dowiaduje się o spełnionym przekleństwie. Wspiera żonę, nie złorzeczy. Kiedy pojawia się - zdradzę - wybawczyni braci, czyli najmłodsza córka, inspiracji nie poszukuje u rodziców, ale u znajomej, służącej Dorotki. Kolejny ciekawy, odmienny motyw, to pomocnicy siostry - wiatr, księżyc i słońce. Przyjaźni, rzeczowi, z charakterystycznymi cechami. Naturalnie, jak to w baśni, główna bohaterka nie traci ani przez chwilę motywacji do osiągnięcia celu, a dodatkowo chętnie podejmuje się spełnienia kilka trudnych warunków. Wśród nich musi milczeć. Owo milczenie wywołuje cały ciąg kłopotów, przygód, zawiłości w akcji. Naturalnie nie brakuje tu miłości od pierwszego wejrzenia, a zaraz obok okrutnej, knującej siostry zakochanego księcia. Same knucia to ważna część tekstu. Sporo tego. Akcja całości ciągle toczy się takim tempem, jak, nie przymierzając, w "Harrym Potterze". Wcale nie muszę dopisywać, że wszystko kończy się dobrze, bo tak jest, ale Niemcowa sprawiedliwość wobec niegodziwej książęcej siostry oddaje w ręce służby. Planowała, niegodziwa, spalić swoją szwagierkę, sama ląduje w płomieniach. Uff. Pamiętajcie PT młode Czytelniczki i PT młodzi Czytelnicy, że to "zachętka" na podstawie jednego tekstu. A inne ze sporego tomu? Zajrzyjcie - tam się dopiero dzieje! A wewnątrz jakie ilustracje i jakie opracowanie graficzne!
PS W cyklu "Lektur", przed zakończeniem projektu, pojawi się jeszcze jedna książka czeska.
Božena Němcová, Baśnie czeskich dzieci (Národní báchorky a pověsti), tłum. Halina Asmann, il. Adam Kurłowicz. Wydawnictwo "Pojezierze", Olsztyn 1990.