I sekretarza opowieści o Noblistce - czyli Mietek Kowalcze w cyklu: tygodniowe lektury. Tym razem artykuł wzbogacony limerykiem
Czytanie o znanych osobach zawsze sprawia nam niezłą czytelniczą satysfakcję. Poznajemy, weryfikujemy własne informacje i opinie, niektóre utrwalamy, ba, chętnie też przytaczamy później w rozmowach różnorodne życiowe ciekawostki. Mnóstwo owego poznawania szczegółów biografii, a jeszcze więcej opowieści o charakterze anegdot w książce Michała Rusinka " Nic zwyczajnego. O Wisławie Szymborskiej". Autor, dzisiaj prezes Fundacji im. W. Szymborskiej, zapisuje w niej swoje spostrzeżenia, doświadczenia i myśli związane z piętnastoletnim sekretarzowaniem Noblistce z Krakowa. Od razu po otwarciu starannie wydanej książki zadajemy sobie pytanie - czy to aby na pewno mamy do czynienia z klasyczną biografią? Skąd taka wątpliwość? Z tego prostego faktu, że przecież nie da się zachować chłodnego obiektywizmu biografisty, kiedy się z zaangażowaniem sekretarzuje poetce tak wybitnej artystycznie i tak osobnej, jeśli chodzi o charakter. Michał Rusinek odpowiada na to pytanie twierdząco - nie da się. Wisława Szymborska w jakimś stopniu go ukształtowała, zmieniła. Przyznaje to w książce, potwierdza to w czasie spotkań autorskich. Tych dobrze prowadzonych. Mam tu na myśli znakomitą rozmowę, jaką poprowadziła z nim Katarzyna Kolenda-Zaleska (tak tak). No dobrze, wiemy już, że autor uległ osobowości (czasem zmienia na osobliwości) Noblistki. Zajrzyjmy nieco do treści, żeby przed Państwa lekturą, znaleźć kilka przykładów na to, jakież cechy, zachowania, wartości i pomysły miewała i realizowała autorka "Ludzi na moście". Takie wpływowe i wpływające na innych. Z kolejnych, bardzo barwnych opowieści widać wyraźnie, że Wisława Szymborska była bardzo wymagająca. Względem siebie i względem innych. Taki znany powszechnie sposób jej odpowiedzi na pytanie dziennikarza: wie Pani/Pan to bardzo ciekawe pytanie, muszę się nad odpowiedzią zastanowić, proszę przyjść jesienią albo: to tak ciekawe pytanie, że napiszę o tym wiersz. Czy to unik, czy może wyróżnienie dla rozmówcy? Wymaganie? Nasza Noblistka, według doświadczeń Michała Rusinka, to poetka bardzo osobna w dobrym znaczeniu tego określenia. Nie tyle z powodu jakiegoś rodzaju artystycznego czy ideologicznego buntu, ile z powodu stawiania światu indywidualnych, twardych wymagań właśnie. A to zawsze dość skuteczna ochrona i bariera, np. przed staniem się kawałkiem celebryckiego panteonu. Nigdy celebrytką nie została! Można to, poznając kolejne opisy i anegdoty z książki Rusinka, rozumieć także jako rodzaj mądrej osłony. Głównie przed tym, żebyśmy zanadto nie uchylali wejścia do świata emocji, myśli i doświadczeń prywatnych poetki, ale z drugiej strony także jako przejaw szacunku do samodzielnego czytelniczego (własnego) kontaktu z jej poezją. Może nawet szerzej, twórczością. Wisława Szymborska jako mistrzyni utrzymywania dystansu to także wielka miłośniczka zabaw językowych, anegdot i opowieści z puentą, autorka wyklejanek - prawdziwych majstersztyków graficzno-słownych, znakomita wreszcie jako rozmówczyni. I wierna przyjaciółka wąskiego grona osób. Książka "Nic zwyczajnego" to nie tylko umiejętnie poprowadzona gawęda o współpracy I Sekretarza z Noblistką, ale także tego rodzaju inspiracja dla autora, że w materii opowieści o Wisławie Szymborskiej znajdziemy jego, dyskretnie wprowadzone, hipotezy o twórczości w ogóle. Warto dodać: wartościowe hipotezy. Czy zainspirujemy się taką lekturą jako czytelnicy? Namawiam. Autora "Lektur" wzięło na limeryk - znajomość Rusinka i Szymborskiej zaczyna się od limeryków właśnie. Niech będzie, zaryzykuję. Jeśli za tydzień nie będzie już "Lektur", to znaczy, że Szanowna Redakcja właściwie oceniła poziom twórczości własnej piszącego te słowa.
Pewien pismak stary z miasta Kłodzka
czyta wciąż, gdy zapada nocka.
Pisze o tym "Lektury" do "Bramy",
ale czy jego tekst jest czytany?
Wspomaga go zwykle dobra szkocka.
Michał Rusinek, Nic zwyczajnego. O Wisławie Szymborskiej. Znak, Kraków 2016.