Mietek Kowalcze: Suplementy czeskie. Odcinek XX

Kilka razy próbowaliśmy zaprosić do nas księdza Tomaša Halika. Na razie bez powodzenia. Może w przyszłym roku uda się zorganizować jego kłodzki benefis na siedemdziesiątkę? Kto wie? Nadzieję na taką niespodziankę mamy. Nie o tym jednak. W tym cyklu pojawiają się mniej lub bardziej widoczne odniesienia do poglądów i pomysłów ważnych Czeszek i Czechów. Wiadomo. Profesor Halik bez wątpienia należy do takich postaci. Do (co najmniej) dwóch jego książek trzeba zajrzeć, żeby spróbować porządnie się spotkać z myślą i życiem filozofa, kapłana, a także bieżącego komentatora, który przed laty na konferencji w Gnieźnie użył pamiętnej metafory. Pamiętacie? Przypomnę. Według Tomaša Halika dwie fotografie najlepiej pokazują najnowsze doświadczenia ludzkości: pierwsza to Ziemia widziana z Księżyca, druga to kadr ze spotkania w Asyżu Jana Pawła II, Dalajlamy i kilku przedstawicieli kolejnych religii w momencie, kiedy serdecznie podają sobie ręce. Po takim wyznaniu ton komentatorski Halika możemy z łatwością ocenić. Jakie to dla nas dwie zasadnicze książki z długiej autorskiej półki? Naturalnie to wywiady-rzeki, superrzeki. Z roku 1997 - "Pytałem się dróg" (Ptal jsem se cest), przygotowana z Janem Jandourkiem oraz "Różnorodność pojednana" (Smiřena ruznost) - ta z kolei wspólnie z Tomaszem Dostatnim OP, z roku 2011. Z nich kilka różnorodnych cytatów. Dla krótkiego publicystycznego omówienia i dla zachęty. Przede wszystkim. Zacznijmy od zaskakującego zdefiniowania katolickiego pluralizmu - dostrzega go Tomaš Halik w kulcie świętych! Zdziwieni? A odpowiedź prościutka i przekonująca. Obok wybitnych uczonych, np. Augustyna czy Tomasza z Akwinu mamy wśród świętych siostrę Faustynę, czy ostatnio Hiacyntę i Franciszka. I w tym miejscu pojawia się ulubiona postawa profesora z Pragi, który mówi o sobie, że bliższa jest mu postawa teofila niż teologa. Teofila, czyli człowieka, który mówi o Bogu w kontekście własnej przygody (lub nie-przygody) z wiarą. Z zupełnym pominięciem teologicznego "slangu", znanych ogólnie frazesów czy klisz. Powstaje, w tym miejscu "Różnorodności pojednania", drobna analogia między patosem, używanym w oficjalnych traktatach teologicznych a naszym polskim patosem, który Czesi tak chętnie wyśmiewają. Bo uważają, że kryje się za nim nieszczerość i hipokryzja. Mają rację? W takie sytuacje dość sprawnie wkładają ironię, sarkazm i humor w ogóle. Czy Tomaš Halik ceni sobie humor? O tak. Stosowany w praktyce w bardzo wielu sferach. Uważa bowiem, że pozwala on na dystans wobec siebie, że pomaga w burzeniu wielu bożków - szczególnie tych najnowszych - sukces, kariera itd., ba, jest objawem zdrowia fizycznego i duchowego. Ma rację! Jeszcze jeden aspekt myślenia Halika obejrzyjmy w naszym tu i teraz. Pracując od lat w różnych przedsięwzięciach międzykulturowych i międzyreligijnych twardo występuje przeciw byle jakiej multikulturowości, która wyznaje, że każdy ma swoją prawdę, a skrajna tolerancja i relatywizm są jedyną drogą wzajemnych relacji (ustępstw). To się według niego nie sprawdza. My jednak, szykując się do benefisu za rok, mamy szansę tematy i myśli Tomaša Halika po swojemu sprawdzić i zweryfikować. Do czego szczerze zachęcam.